|
To był cud. Chłopiec wyzdrowiał dzięki boskiej interwencji |
Chrześcijaństwo To był cud. Chłopiec wyzdrowiał dzięki boskiej interwencji
Stolica Apostolska nie ma wątpliwości - to był cud. W tym wypadku miał on wymiar na tyle spektakularny, że nawet niektóre osoby niewierzące, o ugruntowanym - zdawałoby się - światopoglądzie pochylają się na tym przypadkiem. Nic dziwnego. Zdaniem lekarzy 19-letni dziś Jack Simpson "nie powinien" żyć od przynajmniej 5 lat. Chłopak ma się jednak świetnie i właśnie wybiera się do Rzymu, by podziękować za boską interwencję.
Kiedy Jack miał 8 lat zaczął nagle podupadać na zdrowiu. Medycy szybko zaczęli diagnozować u niego kolejne choroby. W krótkim czasie u chłopca rozpoznano stwardnienie rozsiane, raka, epilepsję oraz utratę funkcji neurologicznych. Jego matka wspomina dziś, że chłopiec z dnia na dzień utracił wszystkie swoje umiejętności i zaczął przypominać nowonarodzone dziecko.
Dramat zaczął się w 1999 r., kiedy Jack upadł w szkole. - poinformował serwis "The Sydney Morning Herald". Na początku jego bliscy myśleli, że Jack uderzył się w głowę i stąd dziwne objawy jak wywracanie oczami czy problemy z ustaniem w miejscu. Lekarze na początku mieli problem ze zdiagnozowaniem jego przypadłości, ale kiedy w końcu powiedzieli, co mu dolega, brzmiało to jak wyrok - stwardnienie rozsiane. Już wtedy chłopak był całkowicie sparaliżowany. Specjaliści dawali mu maksymalnie 5 lat życia. To był jednak dopiero początek gehenny.
Wkrótce u chłopca zdiagnozowano kolejne choroby, w tym ziarnicę złośliwą. Jego matka wspomina, że guzy, które pojawiły się na jego szyi i w pachwinach były wielkości kostek mydła. "Kiedy odwiedziliśmy oddział medycyny nuklearnej, świecił jak choinka. To było bardzo zaawansowane, czwarte stadium ziarnicy złośliwej." - opowiada Sharon Simpson.
Wtedy znajomi rodziny zaczęli odmawiać nowennę za wstawiennictwem Mary MacKillop. Pomimo żarliwych modlitw, na początku stan zdrowia Jacka nie ulegał poprawie. Pewnej nocy w 2000 r. nastąpił jednak punkt zwrotny. Chłopak zaczął czuć się gorzej i miał poważne problemy z oddychaniem. Jego bliscy byli przekonani, że to już koniec i przygotowywali się na jego odejście. Dziecko przetrwało jednak ciężką noc.
O poranku stało się jednak coś niezwykłego. "Objawiła mi się wówczas Mary MacKillop. (...) Od tamtej pory wiedziałam, że nigdy nie byłam sama, a jej siła udzieliła się mnie." - wspomina Sharon Simpson.
Od tamtego czasu zaczęły się dziać rzeczy, których świat medycyny nie jest w stanie racjonalnie wytłumaczyć. Stan Jacka zaczął się błyskawicznie poprawiać, a podczas jednej z wizyt w szpitalu dziecięcym w Melbourne, w 2004 r., ordynator oddziału neurologicznego powiedział, że poszczególne choroby ustąpiły.
"Nie ma już stwardnienia rozsianego, nie ma już raka, a epilepsja jest pod kontrolą. Jack ma teraz najwyżej jeden napad w roku." - powiedziała cytowana przez australijski serwis "The Age matka Jacka. Do normy wróciły też wszystkie funkcje poznawcze, a Jack przestał przypominać niemowlaka.
Andrew Kornberg z szpitala dziecięcego w Melbourne po wnikliwym zbadaniu sprawy Jacka nie mógł w kontekście jego powrotu do zdrowia użyć innego słowa niż "cud". "Wyzdrowienie Jacka miało znamiona cudu. Czasami po prostu nie da się tego wyjaśnić." - powiedział Kornberg.
Sprawę przez bardzo długi czas badał też Kościół. Watykan po szczegółowej analizie dokumentacji medycznej, przesłuchaniu świadków i konsultacjach z ekspertami przyznał, że w tym przypadku można mówić o cudzie.
Przypadek Jacka został uwzględniony przez watykańską komisję w procesie kanonizacyjnym Australijki Mary MacKillop.
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 322
Najnowszy Użytkownik: joanna212
|
|